Doha – międzylądowanie w stolicy Kataru
W Doha byłam przy okazji przesiadki podczas lotu do Nepalu. Wcześnie rano lądował tu samolot z Warszawy, a popołudniu odlatywał samolot do Kathmandu. Miałam około 6 godzin by wyjść na miasto. To też zrobiłam.
Lotnisko w Doha oferuje gotowe wycieczki do stolicy kraju z lotniska. Chętnie bym się na coś takiego zdecydowała, ale niestety o 5 rano nie było takiej możliwości. Dlatego postanowiłam sama dojechać i zwiedzić to miasto. Nie miałam za wiele czasu, poza tym wczesne godziny uniemożliwiły zwiedzenie miejsc wewnątrz, ale i tak jestem zadowolona z tego spaceru.
Zaraz po wylądowaniu skierowałam się do bramek wyjściowych, szybka kontrola dokumentów i stempelek w paszporcie. Wiza dla obywateli Polski jest bezpłatna. Następnie wizyta w kantorze, żeby jednak mieć miejscową walut i spacer na przystanek autobusowy. Bardzo szybko dojechałam do miasta.
Zdecydowałam się na spacer po „starej” części. Piękne, szklane wieżowce widziałam tylko z daleka przez Zatokę. Wzdłuż zatoki aż od pomnika perły ciągnie się wygodna promenada – Corniche. Znajduje się tutaj port łódek dau. Są to tradycyjne drewniane arabskie łódki, służące dawniej do poławiania pereł. Wspomniany wcześniej pomnik jest fontanną, która stanowi pamiątkę po czasach, kiedy Katar był jednym z największych dostawców naturalnych pereł na świecie.
Na drugiej stronie drogi rozciąga się Souq Waqif – miejscowy targ. Rano nie działo się tu zbyt wiele, ale w krętych wąskich uliczkach ukryte są stoiska z przyprawami, warzywami, owocami, a także barwnymi materiałami i rękodziełem. Powoli zaczyna też wkraczać tu komercja w postaci pamiątek.
Po tym krótkim spacerze musiałam wracać na lotnisko. Na szczęście komunikacja jest na bardzo wysokim poziomie i jest punktualna. Po dotarciu na największe chyba lotnisko, na którym byłam, odprawiłam się i ruszyłam na podbój himalajskich szczytów.
Dodaj komentarz